Głos Poszkodowanych - strona główna
Strona Główna | KONTAKT | Cookies | Forum  
Szukaj w portalu
Cała fraza:
Statystyki portalu
14888119 wizyt od
2006-08-23
 

 
5 użytkowników on-line
 

 
najwięcej 405 użytkowników on-line było 2013-06-25
 

 
artykułów: 227
ostatnio dodany
Ostatnio na Forum
autor: tomi102
komornik
 

 
witam czy takie sformułowanie bedzie dobre juz roznych pism probowalem gdzie przedstawiam swoją sytuacje prosze o pomoc co mam robic nie mam pieniedzy zeby chodzic po prawnikach zeby [...]
więcej »
 

 
Załóż konto na forum
Zaloguj się
Filmy
STOWARZYSZENIE W PROGRAMIE SPRAWA DLA REPORTERA
INNE FILMY
T E M A T Y
TEMATYKA PORTALU

ZAPRASZAMY DO OBEJRZENIA NASZEGO SERWISU.

więcej »
Logowanie
Login:
Hasło:
Polonika 110 - Pewne jak w banku
Źródło:
Polonika
Kuba Górski


Polonika 110 - Pewne jak w banku


Niestety nie jest to jednostkowy scenariusz: Polak wraca do kraju z zarobionymi pieniędzmi. Inwestuje je i dodatkowo zaciąga kredyt. Okazuje się, że szkodzi nie tylko nieznajomość przepisów bankowych ale i praktyk bankowych.



Tylko kredyt mógł sprawić, że właściciel jednej z polskich ubojni zwierząt mogł dostosować swoją firmę do norm Unii Europejskiej. Pieniądze z banku sprawiły, że firma uzyskała niezbędne dokumenty. Na ten moment czekał jeden z dyrektorów banku, który udzielił kredytu. Jeszcze w czasie odbioru inwestycji przez pracowników jednej z unijnych agend, bankowiec wręczył właścicielowi firmy swoją prywatną wizytówkę i zasugerował odsprzedanie ubojni. Chętny już był. Okazał się nim ów bankowiec. Jeśli biznesmen nie zgodziłby się na transakcję, to jego kredyt zostałby postawiony w stan natychmiastowej wymagalności. A to oznaczałoby bankructwo „mięsnego” przedsiębiorcy.

Takich historii Roman Sklepowicz zna tysiące. W Polsce i zagranicą wiele zostało oszukanych przez banki. Wśród nich sam twórca stowarzyszenia. – W budowę pewnego kompleksu handlowego zaangażowałem duże pieniądze. Musiałem jednak trochę pożyczyć. Zrobiłem to w banku, który zadeklarował się wynająć w moim budynku powierzchnię pod jeden ze swoich oddziałów. Zgodziłem się, bo wszystko wyglądało wiarygodnie. Pieniądze z kredytu docierały o czasie. Po dwóch ratach okazało się, że trzeciej transzy już nie dostanę. Za to pewien pracownik banku powiedział mi, że niedługo moją inwestycję przejmie on i jego firma. Tak się zaczęło. Zostałem okradziony przez pracownika banku, któremu zaufałem.
Sklepowicz ze swoją historią trafił do jednego z programów telewizyjnych. Po emisji programu z jego udziałem okazało się, że podobnych historii jest więcej. – Ludzie zgłaszali się bardzo szybko. Dlatego po jakimś czasie postanowiliśmy założyć stowarzyszenie. Zaczęliśmy pomagać sobie nawzajem. Trwa to już blisko dwa lata.

Czytajmy dokładnie umowy

Większość z nas pożyczając pieniądze w banku niezbyt dokładnie czyta umowy lub nie przywiązuje wagi to tego, co czyta. I to jest błąd. Najczęściej drobnym drukiem jest napisane bardzo ważne zdanie, zgodne z regulaminem banku, który ma nam udzielić wsparcia. Zdania to brzmi tak: „Bank może wycofać się z kredytu na każdym jego etapie, nie ponosząc za to żadnej odpowiedzialności”. Zdaniem Romana Sklepowicza to szczegół, ale niezwykle ważny. – To jest furtka, która daje kredytodawcom duże możliwości. Dzięki temu bank może zerwać umowę w dowolnym momencie. Ktoś może otrzymać pierwszą, drugą i trzecią transzę raty. Ale następnych już nie będzie. Za to u kredytobiorcy pojawi się pracownik banku z pismem o postawieniu kredytu w stan natychmiastowej wymagalnosci.
Na dowód swoich słów Sklepowicz przytacza kolejną historię. - Pewien mężczyzna z Niemiec postanowił zainwestować pieniądze w Polsce. Dokładnie w Jeleniej Górze. Swoim rodzinnym mieście, z którego wyemigrował na Zachód. W pobliżu jeleniogórskiego Rynku wybudował parking wielopoziomowy. Część pieniędzy na inwestycję pożyczył w jednym z banków. Po kilku miesiącach okazało się, że w pobliżu powstanie kompleks kinowy. Zbuduje go spółka powiązana z miastem. Inwestorom „multikpleksu” tak spodobał się nowy parking, że postanowili go przejąć. Kredyt udzielony naszemu rodakowi z Niemiec został postawiony w stan natychmiastowej wymagalności. Ponieważ mężczyzna nie mógł spłacić tych pieniędzy, bank przejął parking. Następnie odsprzedał go z dużym zyskiem właścicielowi „multipleksu”. Niemiecko-polski inwestor stracił dorobek całego życia.
Zdaniem Sklepowicza co czwarta inwestycja w Polsce właśnie w ten sposób przechodzi w inne ręce niż osoby, która wzięła kredyt i rozpoczęła budowę.

Prawo jest po stronie banku

Te „zbójeckie” metody postępowania dzieją się w majestacie prawa. Wszystko przez ustawę z 5 października 1948 roku. Jest to dekret o zmianie prawa bankowego i wprowadzeniu tzw. bankowego tytułu egzekucyjnego. Oznacza to, że bank sporządza pismo, w którym twierdzi, że dana osoba jest winna pieniądze i domaga się ich zwrotu. Taki dokument trafia do sądu. Sąd w postępowaniu niejawnym (czyli bez wzywania osoby, od której domaga się zwrotu pieniędzy) rozstrzyga takie sprawy na korzyść banku. Nawet jeśli ktoś nie brał kredytu, bo i takie historie zna Roman Sklepowicz. Jego opowieści sprawiają, że włosy na głowie stają dęba. Aż trudno uwierzyć, że to wszystko dzieje się naprawdę. I trudno przypuczać, że będzie lepiej. Polskie prawo bankowe było zmienianie w ostanich dziesięciu latach kilkanaście razy. Oczywiście z korzyścią dla banków, a nie dla klientów. Obecnie Sejm również zajmuje się tą sprawą. Sklepowicz liczy, że może teraz finał będzie szczęśliwy. Oczywiście dla wszystkich, którzy zmagają się z bankami.

Daj nam w łapę

Okazuje się jednak, że postawienie kredytu w stan natychmiastowej wymagalności a następnie pozbawienie kogoś majątku to nie jedyna metoda postępowania banków z klientami. W Krakowie pewien meżczyzna mógł otrzymać kolejne transze kredytu dopiero po tym, jak zapłacił milion dolarów łapówki dyrektorowi banku. Banku, w którym pożyczył pieniądze na budowę hotelu. Sprawa znalazła swój finał w sądzie. - Jednak prezesowi banku nie można było nic zrobić – chociaż przyznał się do brania „kopert”. Dlaczego? Ponieważ nie jest funkcjonariuszem publicznym. A tylko taka osobę może ponieść karę za branie łapówek – mówi Sklepowicz.
Według Sklepowicza polski system bankowy jest chory. A chorobą, która go trawi jest uwikłanie w podejrzane układy. Niejednokrotnie mafijne. Na dowód swojej tezy szef stowarzyszenia przytacze dane badań, które przeprowadzili Amerykanie. Wynika z nich, że w Polsce w ciągu roku „pierze się” kilka miliardów dolarów. Zdaniem Sklepowicza nie byłoby to możliwe, gdyby nie banki, które dzięki swoim oszustwom wprowadzają do obrotu „brudne pieniądze”. Między innymi odsprzedając przejęte przez siebie firmy podejrzanym biznesmenom.

Stowarzysznie ma swoją główną siedzibę w Poznaniu. Osoby, które czują się poszkodowane przez banki mogą kontaktować się telefonicznie (+48 61 602 777-851, +48 61 8685 360, lub pisać listy, Stowarzyszenie Poszkodowanych przez System Bankowy, 60-179 Poznań, ul. Grunwaldzka 222.

Kuba Górski

Cookies
Cookies

Ten serwis używa plików cookie

więcej »
WSPARCIE
WSPARCIE FINANSOWE

więcej »
SPRAWY W TOKU
SPRZEDAŻ DŁUGÓW BANKOWYCH
POZEW DOBRA OSOBISTE
OFERTA UTWORZENIA BIUR PRAWNYCH
PRASA
Najdroższa kobieta Tuska
Oszczędny sąd
Banki nie patrzą komu dają pieniądze
więcej »
Ekspert od banków
Ekspert od banków - Artykuł w Newsweek Polska z 06.05.2007
Moje sprostowanie do artykułu w Newsweek Polska
WITAMY
KONTAKT

Witamy w internetowym serwisie Stowarzyszenia. Jego ostateczny kształt jest dopiero opracowywany. Stowarzyszenie funkcjonuje pod nazwą - STOWARZYSZENIE POKRZYWDZONYCH PRZEZ SYSTEM BANKOWY I PRAWNY.

więcej »
Adres: 60-179 Poznań, ul. Grunwaldzka 222 m. D-1, telefon Prezes Roman Sklepowicz - 0695577491, email: stowarzyszenie@sklepowicz.pl