Nie mogłam się powstrzymać aby nie wkleić komentarza internauty, który w świetny sposób obrazuje to o czym napisał autor artykułu zamieszczonego powyżej, oraz w znacznej części nasze potyczki życiowe:
O tym samym ale bardziej rodzinnie.
Szanowni Państwo !
Chciałbym uzmysłowić każdemu z osobna , co to jest dług publiczny i dlaczego jest on tak niebezpieczny dla dla każdego z nas.
Zacznę jednak od analizy budżetu rodzinnego aby poprzez analogię dojść do długu publicznego.
Wyobraźmy sobie, ze istnieje 4-osobowa, modelowa, rodzina. Na jej utrzymanie łożą obydwoje rodzice. Ich dochód netto (bo tym mogą gospodarować) zamyka się po wyżej dwoch średnich krajowych tj. 8000 zł. Dzięki zapobiegliwości rodziców posiadają własnościowe mieszkanie w blokowisku o wartości rynkowej 300 tys. zł.. Gospodarkę finansową trzyma twardą ręka, myśląca jeszcze pro rodzinnie matka. Dzięki racjonalnemu podejściu do budżetu domowego i odpowiedniemu planowaniu wydatków, żyje im się skromnie ale bezstresowo. Nawet odłożyli nieduży kapitał (15 tys. zł. ) na tak zwaną czarną godzinę. Wkoło nich widać coraz więcej dóbr materialnych; samochody, rtv, agd, komóry, ciuchy, i cała masa dmuchanego bogactwa. W porównaniu z innymi, ich stan posiadania jest raczej skromny. Presja otoczenia, nachalnych reklam, propagandowe obniżanie wartości rodziny i autorytetu rodziców, zaczyna powoli sączyć jad niezadowolenia z tego co poszczególni członkowie rodziny aktualnie posiadają. Matka jako swoisty premier i minister finansów w jednej osobie, trzymająca „kasę” twardą ręka, przestaje pozostałym członkom rodziny, myślącym coraz bardziej konsumpcyjnie, odpowiadać. Zawiązuje się przeciwko niej swoista opozycja, pod nieformalnym przewodnictwem ojca , któremu racjonalność widzenia świata przesłoniły samochody sąsiadów stojące wokół ich blokowiska. Rozpoczyna się rodzinna walka o zmianę sposobu zarządzania i dysponowania domowym kapitałem. Konflikt pogłębia jeszcze jedno – swego rodzaju surowość obyczajów czyli podporządkowanie się dyktatowi rodziców, a właściwie matki, która hołduje zasadom dekalogu i etyki, których nie mogła jednak w pełni wpoić swoi dzieciom, ze względu na brak czasu, który w całości pochłaniały praca zawodowa oraz obowiązki gosposi i służącej. Tak więc w dużej mierze systemy wartości jej dzieci kształtowała szkoła, (?) otoczenie oraz media lansujące hasło „róbta co chceta” . Konsekwencją działań opozycjonistów było przejęcie spraw finansowych prze ojca. Rozpoczęło się dolce vita. Samochód przed domem, ekstra ciuchy na dzieciach, dyskoteki, balangi, komóry, na rodzinę spłynął splendor posiadania. Nareszcie zaczęli żyć „jak normalni ludzie” czyli na kredyt. Na początek wzięto; kredyt na samochód, do spłacenia razem z odsetkami 65 tys zł na 5 lat, na potrzeby dzieci wzięto drugi kredyt , z odsetkami 28 tys. zł na 3 lata. Razem 93 tys. przy średnie racie miesięcznej blisko 2000 zł. W związku z zakupami, głównie samochodu i telefonów komórkowych, koszty utrzymania rodziny, bez raty kredytu, podniosły się miesięcznie o blisko 1000 zł. Posiadanie samochodu spowodowało presję na ojca ze strony dzieci, że muszą mówiąc kolokwialnie „zrobić prawo jazdy”. Jak żyć to żyć, więc następny kredyt na 30 rat, spłata miesięczna 450 zł. Sielanka trwa. Widząc co się dzieje matka próbuje interweniować, głównie w sprawach kredytowych, ale zostaje okrzyknięta ciemnogrodem i moherem. Bogate życie towarzysko-dyskotekowe, i nie tylko, prowadzone przez dzieci przynosi niezamierzone owoce w postaci „mamo, tato jezdem w ciąży a to jest ojciec dziecka, nie mamy gdzie mieszkać więc będziemy mieszkać z Wami”. Tatuś dziecka młodociany, nieuczący się i niepracujący, ale z wymaganiami. Trzeba urządzić pokój dla młodych i dziecka, kupić wyprawkę, wózek i jeszcze parę innych rzeczy – decyzja - bierzemy kredyt. Dochodzi następna rata 946 zł. A teraz przyjrzyjmy się co osiągnęła rodzina przez trzy lata na zmianie zarządzającego jej budżetem ; powiększyła się o dwie niepracujące osoby, zadłużenie z zerowego wzrosło do 3395 zł., zaczyna brakować na utrzymanie domu i rodziny. Kto jest winien temu wszystkiemu oczywiście będąca w opozycji, do sposobu zarządzania budżetem domowym, matka. Domowa grupa wiodąca dla uzdrowienia rodzinnej sytuacji finansowej postanawia; bierzemy jeden duży kredyt (pod zastaw mieszkania) w wysokości 200 tys zł, z tego spłacamy wszystkie mniejsze, pozostałą kwotę traktujemy jako rezerwę. Po spłacie starych kredytów i zaspokojeniu potrzeb bieżących rezerwa wyniosła – tutaj totalne zdziwienie gdzie się podziała ta rezerwa ? Przemyślany aż do bólu wybór kredytodawcy wsadził rodzinę na ratę miesięczną w wysokości 4850 zł. Jeden dochód i część drugiego idzie na spłatę kredytu. Pełna euforia - na kosztach przelewów zaoszczędziliśmy25 zł. miesięcznie. Niestety tatuś był stoczniowcem z wiadomym skutkiem. Odprawa marne 50 tyś. zł. starczyła na 6 miesięcy. Dochody matki nie starczały już na nic . Zaległości kredytowe rosły z miesiąca na miesiąc. Wszczęto postępowanie egzekucyjne, zlicytowano mieszkanie, rodzina poszła na bruk, a do spłaceni pozostało jeszcze i tak prawie 120 tys. zł. tj. po 20 tys. zł na jednego członka rodziny. Czyli tyle ile wisi na każdym z nas, z tytułu zadłużenia państwa, z jedna różnicą; Rychu, Zbychu, Donald, Bronek, i ich ferajna czyli wszyscy ci co wpędzili nas w to zadłużenie zabezpieczyli sobie miękkie lądowanie. Jest ich dużo, można powiedzieć bardzo dużo. Dla nich wydatek 20 tys. zł. to jak 20 zł. dla emeryta. Oczywiście nie będziemy tego spłacać jak przykładowa rodzina tylko w bardziej oszukańczy sposób; poprzez podatki, akcyzy, składki i inne, ale przede wszystkim poprzez ceny towarów i usług.( Niech każdy z osobna sobie wyobrazi, że będzie musiał miesięcznie oddać przez rok ze swoich dochodów 1.500 zł .) Nie będziemy tego płacić jednorazowo ale przez całe lata. Płacić będziemy; my, nasze dzieci, wnuki i prawnuki. Teraz rozumiecie dlaczego degraduje się wartości i związki rodzinne, bo w prawdziwie szanującej się rodzinie, żaden z rodziców nie dopuściłby do sytuacji aby jego dzieci, wnuki i prawnuki musiały spłacać zaciągnięte przez niego zadłużenie. Nowa moralność lansowana przez ośrodek światłego humanizmu z Czerskiej nie ma tego typu oporów. A w razie oporów społecznych, najwyżej zwiększy się wydatki na policyjne grupy prewencyjne, czytaj; dawniejsze ZOMO. Niejeden z was powie, jakie 1500 zł. miesięcznie jak dostaję lub zarabiam tylko 1400 zł. lub mniej, a jednak będziemy spłacać ten niewyobrażalny dług przez następne kilkadziesiąt lat, podobnie jak wcześniej pięciokrotnie mniejsze długi Gierka .
P.S. Przytoczone wartości są jedynie danymi poglądowymi o charakterze optymistycznym, zwłaszcza jeżeli idzie o zarobki netto. Oscylują one wokół danych rzeczywistych. Wielkość zadłużenia budżetu państwa nie obejmuje wielkości odsetek jakie trzeba płacić z tytułu zaciągniętych kredytów. Mogę powiedzieć tylko jedno przedstawiony przeze mnie obraz nie jest przerysowany. W opisanej sytuacji znajdują się dziesiątki jeżeli nie setki tysięcy rodzin, (zachęconych do życia na kredyt), które w różnej formie dopadł trawiący nas, wbrew powszechnej propagandzie, kryzys gospodarczo-finansowy.
Nasze prawo jest jak płot- żmija się prześlizgnie, lew przeskoczy a jest po to aby się bydło po polu nie rozbiegało gdzie nie powinno.