Sprawa dotyczy banku PKO w Szczecinku i kredytu zawieranego chyba w agencji bankowej, a na pewno u niejakiej pani Serafin. Takie tylko posiadam informacje.
Jestem poręczycielem kredytu. Kredytobiorcą jest mój przełożony -jesteśmy zatrudnieni w administracji samorządowej. Przez 3 lata, datując od początku mojego zatrudnienia w roku 2002 pracowaliśmy na równorzędnych stanowiskach, potem on m.in. z racji długoletniego stażu awansował. Dotychczasowy dyr. odszedł na emeryturę. Nowy dyrektorka (koleżanka) poprosił mnie o poręczenie kredytu - wymieniał kwotę 70 tys. (????) W tym czasie dobiegała końca sprawa w sadzie pracy - o ustalenie rodzaju wykonywanej pracy. Ona ,nowa dyrektorka, objęła te sprawę w spadku po uprzednim dyrektorze i w efekcie przegrała. Ja wnosiłem powództwo. Na marginesie mogę powiedzieć iz dla starego dyrektora nie byłem faworytem i liczyłem się iz mogę strącić prace. To wtedy, po zakończeniu sprawy w Sądzie Pracy nowa dyrektorka poprosił minie o poręczenie.
Przełożona załatwiała kredyt i formalności w innym mieście. Mieszkamy i pracujemy w Świdwinie, a kredyt załatwiany był w Szczecinku, gdzie się wychowała i dorastała Wystawiła zaświadczenie o zarobkach, zrobiła ksero mojego dowodu osobistego, mówiła że pojedziemy do banku…
Podawała prośbie o poręczenie, że sama podżyrowała – poręczyła komuś kredyt, ten ktoś nie spłaca, ona nie chce o tym mówić bo to osoba wysoko postawiona, a teraz komornik chce zająć jej jako poręczycielowi wynagrodzenie. No i w ogóle sprawa delikatna bo tu mianowanie na dyrektora, zaufanie starosty, rodzina nic nie wie i obawia się kompromitacji……
Analizowałem podjecie decyzji. W efekcie wyraziłem zgodę mając na uwadze że jest to okazja aby zażegnąć niesnaski spowodowane sądem pracy, że ona prósząc mnie o to, daje wyraz temu iz nie ma wrogich zamiarów wobec mnie. Uznałem też, że jest osobą godną zaufania, bo powołanie go na dyrektora przez starostę pozwala zakładać, że jest to osoba o wysokich kwalifikacjach osobowych, moralnych, pragmatycznych .Ponadto zakładałem że przy moich zarobkach ok 1200zł, i jednoczesnym spłacaniu kredytu za samochód (400zł/mc i ok 200 zł/m innego, kredytu - razem 600zł, bank nie zawrze ze mną umowy poręczenia ze względu na brak zdolności kredytowej. .
Ale któregoś dnia poprosiła mnie do siebie, wyrażając radość że mnie widzi i twierdzi że nie musimy jechać do banku, bo bank nie chce już "nas fatygować", że wszystko jest wiarygodne, dali jej umowę aby przekazała ja mnie do podpisania. I oczywiście sprawa była pilna, bo tegoż dnia musiała tę umowę zawieźć do banku na umówione spotkanie................PODPISAŁEM… w zasadzie nie do koncz wypełniony dokument. Zawierzylem.
Po 2 latach okazało się ze jest alkoholikiem, i nie chodzi o styl życia ale o jednostkę chorobowa. Przed zaciągnięciem kredytu kontynuowała terapię. Po dwóch latach od objęcia stanowiska zaczęła pić. Ja o tych rzeczach nie wiedziałem - pracuje w miejscu gdzie trudno byłoby podejrzewać kogoś o takie problemy.
Po trzech latach,( po pierwszych monitach z banku o braku spłaty ) okazało się, że te 70 tys to CHF !!!! a rata to ok 1200 zł /m. - tyle co moja pensja.
Nie spłacał kredytu, sa zwłoki po 3 m-ce. Dodatkowo będąc w ciagu alkoholowym, sama poręczyła kredyt przedsiębiorcom (tak twierdzi, i to już po zaciągnięciu "naszego kredytu") a oni nie spłacają, i już z tego tytułu komornik zajmuje jej cześć wynagrodzenia.
W zasadzie do dziś nie wiedziałem na co tak naprawdę brała kredyt . Nie mam tez żadnych dokumentów dotyczących tego kredytu - wszystko ma ona.
Bardzo mocno zaufałem tej osobie - w końcu to mój szef, ktos kto mnie ocenia, kto przyjmuje do pracy.
Takie skojarzenie przyszło mi do głowy w związku z okolicznościami podpisywania tamtej umowy poza siedzibą banku. Obecnie zapisałem syna do przedszkola . Musze zawrzeć stosowna umowę z prowadzącym przedszkole …. Dostałem ja też do domu, do wypełnienia. Jest in blanco, zupełnie czysta..
Wracając to tematu - wczoraj przeprowadziłem rozmowę z szefowa, prósząc aby oddała mi umowę poręczenia kredytu. Rozmowę nagrałam na dyktafon. Nagranie potwierdza ze:
- Szefowa przywiozła umowę z banku do pracy gdzie ja ją podpisałem
- Sama zawiozła umowę do banku , beze mnie
- Nie oddała mi umowy, ma ja w domu musi odszukać
- Nie było mnie w banku, bank nie udzielił mi informacji ; szefowa twierdzi ze nie musiałem być w banku
- Szefowa przyznała ze wzięła kredyt zeby spłacić kredyt wcześniejszy gdzie zalęgała z ratami
Wg mnie:
1.Prawdopodobnie, bank wiedział iz udzielany kredyt bedzie przekazany na spłate wcześniejszych, zadłużonych kredytów szefowej i nie poinformował mnie o tym
2. podstep osoby trzeciej( równoznaczny z podstępem strony jeżeli o podstepie wiedziała) - szefowa przywiozła umowe do pracy - bank dał jej. Bank ze mną osobiście sie nie kontaktował, i można było przypuszczać iż w interesie szefowej również nie lezało udzielanie mi pełnej informacji o swojej sytuacji
3. bład co do osoby - nie chodzi o wypłacalność szefowe w chwili podpisywania poreczenia. Chodzi o to że jest alkoholikiem i stad biorą się jej problemy finansowe. W pracy temat był tabu, nikt o tym nie mówił. Alkoholik który dobrze sie maskował. I z drugiej strony formalny obraz jego osoby - nominacja na stanowisko dyrektora, nagrody i wyróżnienia, długoletnia praca.
Szefowa jest czynnym wieloletnim alkoholikiem kontynuującym terapie (z różnym skutkiem)
Czy w tej sytuacja można pokusi się o stwierdzenie nieważności umowy poręczenia kredytu powołując się na wadę oświadczenia woli, polegającą na mylnym wyobrażeniu o stanie rzeczy ? Czy dowody w postaci nagrania, ewentualnie potwierdzenie okoliczności zawarcia umowy przez szefa w sądzie sa wystarczającymi argumentami do wygrania procesu?
Czy może wystarczy, o ile jest taka możliwość, złożenie bankowi oświadczenia o wypowiedzeniu lub odstąpieniu od tej umowy?
Czy wyrok Sądu Apelacyjnego w Poznaniu z dnia 21 grudnia 1995 r., I ACr 552/95 LexPolonica nr 351251, Prawo Bankowe 1997/4 str. 87, Wokanda 1996/10 str. 50 :wnosi cos do sprawy?
Proszę o pdowiedż.