Jakiś miesiąc temu otrzymaliśmy wezwanie do sądu z powództwa wierzyciela o wyjawienie naszego majątku. Wierzyciel zaniżył o połowę kwotę którą już wyegzekwował i oczywiście pominął w pozwie fakt, że dokonaliśmy dobrowolnych wpłat na jego rzecz. Stwierdził, że oczywiście nie jesteśmy wypłacalni.
Zaczęliśmy szperać w poszukiwaniu informacji co tu zrobić, aby nam do mieszkania nie weszli i nie sprzedali wszystkiego co posiadamy tym bardziej, że jesteśmy na końcu spłacania długu. Niestety dowiedzieliśmy się tylko tyle, że musimy się stawić obowiązkowo, że sprawa trwa chwilę i trzeba podać swój majątek lub nie..... rad jak postąpić w sądzie, żeby ukryć majątek wiele. To temat osobny.
Pomogła pani w sądzie w biurze podawczym. Powiedziała napiszcie jak jest naprawdę. Zrobiliśmy tak.
Rozprawa z ogłoszeniem wyroku trwała około 30 minut. Po sprawdzeniu zgodności naszych danych sąd odczytał jeszcze raz nam pozew i zapytał się nas czy się z tym zgadzamy. Oczywiście się nie zgodziliśmy. Sąd wysłuchał naszych argumentów,przyjął od nas wszystkie dowody( potwierdzenia wpłat naszych własnych, a także zaświadczenie z kancelarii komorniczej o egzekwowanych kwotach). Po wysłuchaniu naszych argumentów i zapoznaniu się z dowodami oddalił wniosek wierzyciela o wyjawienie majątku. Usłyszeliśmy w sądzie, że wierzyciel nie przedstawił rozsądnych argumentów aby sąd mógł wyrazić zgodę na wyjawienie majątku.
Wszyscy którzy mają podobne sprawy nie bójcie się- trzeba się bronić. Jeżeli trwa egzekucja i jest skuteczna z poborów to jakim prawe za parę groszy chcą nam licytować dorobek życia!!!
