Pare lat temu wzielam kredyt hipoteczny w ING w wysokosci 40 tys. Mieszkanie znajduje sie w nadmorskiej dzielnicy. Na poczatku spalcalam bez problemu, po jakims czasie opuscilam trzy raty, z powodow rozinnych (musialam wyjechac do innego mista i przez jakis czas bylam bez pracy). Bank wypowiedzial mi umowe. Z powodu mojej niewiedzy cala korespondencja szla nadal na stary adres.... Jak sie zorentowalam co sie dzieje szybko dogadalam sie z bankiem. Wplacilam 8 tys i zaczelam splacac. Trzy lata temu znowu stracilam prace i znowu bank wypowiedzial mi umowe. Dwa lata temu wyjechalam za granice zeby w koncu splacic ten .... kredyt. Jakis czas trwalo zebym mogla sie urzadzic. We wrzesniu 2012 odbyla sie pierwsza licytacja. Dzien przed licytacja zadzwonilam do banku czy istnieje mozliwosc ugody. Pani przez tel. oznajmila ze tak jak wplace 10 tys jeszcze w ten sam dzien. Przystalam na ten uklad. Jeszcze tego samego dnia tylko pare godzin pozniej Pani w banku wycofala sie z tej umowy. Do dnia dzisiejszego wplacilam 22 tys. Mam do splacenia jeszcze 18 tys z groszami, w tym kapital glowny 6 tys, reszta to odsedki. Na 26 lutego jest wyznaczona druga licytacja mieszkania. Zostanie sprzedane za 80 tys... Czyli polowa ceny jakiej jest warte.
W zwiazku z powyzszym mam pytanie czy istnieje jakikolwiek sposob na powstrzymanie licytacji? Dodam tylko ze mam na swoim utrzymaniu dwoje dzieci i brata autystycznego. W mieszkaniu jestem tylko ja zameldowana. Myslalam zeby zameldowac tam jeszcze brata i dzieci, ale wiazalo by sie to z tym ze bym musiala przejechac 1400 km.
