DO MAGERA
Piszesz, że banki cetnie idą na ugody.
U mnie jest kredyt hipoteczny wzięty na zakup nieruchomości, na który daliśmy 150.000 zł wkładu własnego. Tak się nieszczęśliwie złożyło, że niedługo po otrzymaniu tego kredytu, kredytobiorca stracił pracę. Nie czekaliśmy z tym faktem, tylko zaczęliśmy pisać pisma do banku z prośbą o pomoc - restrukturyzację, zmniejszenie rat, cokolwiek, by wyjść z trudnej sytuacji. Wystosowałam do banku ponad 15 listów poleconych, kilka maili, przedstawiłam sytuacje i program naprawczy, za każdym razem otrzymywałam odpowiedź: "Odmowa wobec niespełnienia warunków umowy". A przecież, gdyby warunki umowy były spełnione, to nie byłoby problemu.
W trakcie trwania tej korespondencji otrzymałam maila z banku z propozycją zmniejszenia rat na pewien okres czasu, tylko muszę złożyć wniosek-dyspozycję. Wniosek taki złożyłam i otrzymałam odmowę!
Przez ten okres czasu wpadłam w depresję, był też stan przedzawałowy.
I co z tego, że człowiek chciałby płacić raty dostosowane do obecnej sytuacji, skoro bank to uniemożliwia?
Bardzo boję się egzekucji do mieszkania, a przecież jest ona realna. Gdzie pójdę mieszkać z chorymi członkami rodziny?
Żałuję, że wzięłam ten kredyt; żałuję, że zaufałam specjaliście - doradcy kredytowemu. Wszystko miało być inaczej niż jest teraz. Wysokość raty miała być obniżona po wpisaniu hipoteki do księgi wieczystej, a nie spadła.
Wstydziłam się tej sytuacji przed wszystkimi, byłam jak sparaliżowana.
Ale, cóż zrobić? Muszę się trzymać, muszę opiekować się chorymi, muszę pracowa