To były sprawy cywilne.
Więc tak :
w SR toczyła się sprawa w której ja byłam powodem(pozew o zwrot niesłusznie potraconej kwoty która winna wejść w skład oddłużenia ale z winy pozwanego banku się tam nie znalazła) SR oddalił powództwo.Odwołałam się do SO i ten wrócił sprawę do SR nakazując jednocześnie sporządzić opinię biegłemu to było w 2000 r ( opinia była na moją korzyść).Syndyk działający w imieniu upadłego banku zakończył swą działalność w 2000 r miesiąc po sporządzeniu opinii ale dopiero w 2003 r SR wznowił postępowanie no i je umorzył wobec braku strony pozwanej.W międzyczasie przed innym SO toczyła się ( z powództwa wierzyciela byłego FRiOR) sprawa zakończona nakazem zapłaty(2001 r)O istnieniu tej sprawy nie wiedzieliśmy i nie byliśmy na rozprawie.Dowiedzieliśmy się dopiero w momencie wizyty komornika gdy wszystkie terminy do odwołania już przepadły.
Reasumując : dziś przychodzi do mnie komornik ( nie pierwszy raz ale mam nadzieję ,że ostatni) dokonać opisu i oszacowania potem licytacja. Ale co by było gdyby???
Gdyby SR tak się nie ociągał bo tam sprawę mieliśmy wygraną , to w SO nie doszło by do wydania nakazu zapłaty na podstawie którego aktualnie toczy się egzekucja
Dla zrozumienia tej całej sytuacji od kiedy i dlaczego to wszystko się zaczęło
link [
biurose.sejm.gov.pl]
zwłaszcza opinia NIK o FR i OR .
Jakieś pomysły ???