Moje spotkanie z windykatorem bankowym: Po wymianie grzeczności dzień dobry,czy tu mieszka ta i ta. Zaprosił do samochodu, przedstawił, grzecznie sprawę, w taki sposób, że można by go pozwać o naruszenie tajemnicy bankowej itd. Rozpoczęła się grzeczna dyskusja na zakończenie, której pan stwierdził: "Wie pan ja widzę, że tu nic nie uzyskam, i następnym razem będę pisał, że nie zastałem nikogo w domu i niech pan nie mówi, że tu byłem". Na moje pytanie dlaczego mnie żaden bank nie chce udzielić większego kredytu, a żonę wpakowali w szambo - "Bo pan jest za bardzo dociekliwy i kredytu pan nie uzyska, bank nie jest po to by panu pomóc, tylko by pana upie....ć. Mówi to wszystko o systemie jaki stworzono, biednym najlepiej rządzić, bo myśli co do gara włożyć, anie co się dzieje, w okół niego. Pocieszające jest to że bardzo rzadko ale są jeszcze i "ludzie", tylko nie mają innego wyjścia.