Przeżycia z córką prawie takie jak u mnie, tylko że to moja córka uciekała z domu, miała próby samobójcze i inne takie niewesołe historię. Ja walczę o córkę nadal (walka trwa już 14 rok), chociaż teraz jest jakby odrobinkę lepiej. Wiem jaki los ją czeka, bo mój teść jest taki sam, czyli samotny, niezrozumiany, otwarty na świat ale świat go nie przyjmuje, szczery jak dziecko i podatny na wszelkie zło, w jednej sekundzie potrafi się śmiać by w kolejnej już płakać, nie skoordynowany i z całkowitym brakiem koncentracji. Zmiany nastrojów są chyba najgorsze, bo zmieniają się jak chorągiewka na wietrze, do tego napady agresji i okresy zamknięcia i odizolowania od świata. Ciągle na lekach, więc nie jest tak źle, jak się ma takie dziecko to nawet złota rybka potrzebuje terapii. Do tego dochodzi nasza cholernie ciężka sytuacja, więc bez stabilizacji i jako takiego spokoju, przeżywamy dodatkowe piekło z jej powodu. Dwa lata w szkole zawaliła, bo nie dała sobie rady z poprzednimi licytacjami i wypadkiem samochodowym taty (mojego męża), choć jest w normie intelektualnej i pod względem wiedzy nie odbiega od rówieśników. Teraz chodzi do szkoły i jednej klasy z młodszą siostrą, ta młodsza ma dodatkowy balast bo na "szaleńca" trzeba uważać jak na niemowlaka.
Co do auta to nie ma chodzić, ma jeździć :))
Nasze prawo jest jak płot- żmija się prześlizgnie, lew przeskoczy a jest po to aby się bydło po polu nie rozbiegało gdzie nie powinno.