Witaj! Zaloguj Utwórz nowy profil

Zaawansowane

Re: Czy nikt nie pomoże tej kobiecie?

10 cze 2011 - 22:56:56
Dziękuję za wsparcie. przeczytałam również wypowiedzi internautów pod artykułem i nie mogę się oprzeć, aby nie odpowiedzieć z mojej perspektywy na pytanie, dlaczego kobiety są takie głupie i czy rzeczywiście są same sobie winne.
W stosunku do urzędów, banków, wspólników, pracowników i innych osób postronnych /nawet zaprzyjaźnionych/ ma się zawsze ograniczone zaufanie, zawsze jest zachowana pewna mniejsza lub większa bariera bezpieczeństwa. Inaczej jest w stosunku do najbliższej rodziny: matki, ojca dziecka, męża. W rodzinie przyjmuje się na siebie takie zadania jakie jest się w stanie wykonać dla dobra wspólnego. Trudno liczyć się z tym, że najbliższa osoba może okraść lepiej niż niejeden bank. Tak przecież nie może myśleć normalny człowiek w odniesieniu do najbliższych, gdy wszystko jest ok. Jak zaczynają pojawiać się symptomy sytuacji nienormalnej, to pierwszym i chyba normalnym odruchem jest pomóc osobie najbliższej. Czasem może udaje się wspólnie wyjść z trudnej sytuacji, a czasem wręcz przeciwnie. Gdy po próbach pomocy /których trzeba wykonać wiele/ okazuje się, że w tej sytuacji pozostaje ratowanie siebie, to wówczas sprawy ze złych stają się beznadziejne.
Drugim czynnikiem sprzyjającym takim sytuacjom jest pomoc "szczególnych" psychologów oraz informacja prawna udzielana przez osoby, które powinny być kompetentne /a nie są/. Prawdopodobnie kobieta nie wiedział, że separacja nie daje rozdzielności małżeńskiej /a może jednak daje?/, rozwód przecież dzieli majątek małżonków na równe części nawet, gdy nie ma sprawy o podział majątku.
Niestety nie można ufać nawet informacjom udzielanym przez radców prawnych lub adwokatów. Przekonałam się o tym bardzo boleśnie na własnej skórze.
Ja z mężem korzystałam przez rok z pomocy pani psycholog prowadzącej punkt konsultacyjny dla ofiar przemocy w rodzinie. Efekt żaden, rok zmarnowany. Pani psycholog /niby wykwalifikowana, bo jest również kuratorem sądowym/ każdą osobę traktowała jak biedną ofiarę, którą trzeba wesprzeć. Wykorzystywał to mój mąż /wiecznie nieszczęśliwy i przytłoczony moimi wymaganiami, wymagający ciągle pomocy/, a pani psycholog zwracała się do mnie, abym pomogła (bo jestem psychicznie silniejsza), bez zastanowienia, ile tak można, rok czasu minął, mąż się nie pozbierał, nic mu nie dolega i dalej nieszczęśliwy informatyk po studiach, który nie potrafi zarobić nawet na podstawowy byt rodziny. Druga pani psycholog, która rozmawiała z nami chyba na 3 spotkaniach powiedziała mi słowa trafiające w sedno problemu - "wieczne dziecko, buntuje się i nigdy nie zrozumie, że nie tędy droga"
"Dziecko" wymagało opieki nie tylko ode mnie, ale również od klientów firmy. Sprawą klientów było to ile "dziecko" dostanie za robotę i wiadomo co z tego wyszło. Jak ja mówiłam, że coś nie tak z finansami, to pani psycholog od przemocy twierdziła, że mam postawę roszczeniową - to co, informatyk po Politechnice Warszawskiej i 20 latach pracy, nie mający nic czasu dla rodziny ma zarabiać mniej niż niewykwalifikowana sprzątaczka?
W moim przypadku zawaliło się wszystko nagle. Mamy za sobą 20 lat wspólnego życia, nie było nam łatwo, ale jeszcze dwa lata temu nie miałam pojęcia, że wszystko runie. "Dziecko" miało swoją działalność zawodową, a ja obsługę wszystkich innych spraw - niestety miałam też swoje poglądy na bieg tych spraw i wymagania w stosunku do "dziecka". "Dziecko" nie potrafiło sobie poradzić z problemami i zamiast skonfrontować sprawy ze mną i nieco posłuchać z pokorą, obrało drogę całkowitego buntu - "ja dotychczas pracowałem i się przepracowałem a teraz rzucam zabawki i spróbuj ty coś zrobić jak ci jeszcze kłody pod nogi rzucę". Jeśli ja nie mogę nic zrobić, bo z żadnej strony sprawy się nie da rozwikłać, to "dziecko" dalej działa w buncie i pokazuje, że jest ważne. I tak można psychologicznie dyskutować do ..........
Mamy zatem konstatację, a nawet myśl złotą.
że są dobre pertraktacje, ale nie z idiotą.

PS. wnoszę o separację a nie rozwód, bo jak "dziecko" z buntu stuknie w kalendarz to jeszcze z ZUS coś dla siebie wyciągnę. Co jak co, ale ZUS nie zamierzam własną krzywdą sponsorować.

Pozdrawiam. Grażyna
Temat Autor Odsłon Wysłane

Czy nikt nie pomoże tej kobiecie?

wicio_n 1921 09 cze 2011 - 21:57:33

Re: Czy nikt nie pomoże tej kobiecie?

Grażyna 581 10 cze 2011 - 12:36:00

Re: Czy nikt nie pomoże tej kobiecie?

tecza 554 10 cze 2011 - 13:14:47

Re: Czy nikt nie pomoże tej kobiecie?

Grażyna 722 10 cze 2011 - 22:56:56

Re: Czy nikt nie pomoże tej kobiecie?

Morski47 478 11 cze 2011 - 00:00:02

Re: Czy nikt nie pomoże tej kobiecie?

Gustlik 497 11 cze 2011 - 01:03:23

Re: Czy nikt nie pomoże tej kobiecie?

Grażyna 591 11 cze 2011 - 08:11:29

Re: Czy nikt nie pomoże tej kobiecie?

Barbar 539 11 cze 2011 - 09:25:11

Re: Czy nikt nie pomoże tej kobiecie?

Grażyna 602 11 cze 2011 - 09:55:23

Re: Czy nikt nie pomoże tej kobiecie?

tecza 571 11 cze 2011 - 12:07:45

Re: Czy nikt nie pomoże tej kobiecie?

Grażyna 618 11 cze 2011 - 13:20:52

Re: Czy nikt nie pomoże tej kobiecie?

tecza 529 11 cze 2011 - 16:09:04

Re: Czy nikt nie pomoże tej kobiecie?

Grażyna 542 11 cze 2011 - 16:40:32

Re: Czy nikt nie pomoże tej kobiecie?

tecza 578 12 cze 2011 - 19:47:29

Re: Czy nikt nie pomoże tej kobiecie?

Grażyna 687 14 cze 2011 - 17:33:34



Przykro nam, ale tylko zarejestrowane osoby mogą pisać na tym forum.

Kliknij żeby zalogować