Nie staram się za wszelką cenę chronić męża. Nie twierdzę też, że to, co wypracował Jung nie przynosi korzyści ludziom. Wszystko zależy kto i w jaki sposób posługuje się metodami psychologicznymi. Za to co świadomie robi maż, musi być odpowiedzialny. Ale jest jeszcze druga strona sprawy, psychiatra. Ja wiem, że moja ocena może być podyktowana emocjami, dlatego tyle napisałam jak wg mnie niewłaściwie użyte metody psychologiczne mogą złamać życie nie tylko jednemu człowiekowi. Lekarz, w szczególności z dużym autorytetem w środowisku medycznym, musi być odpowiedzialny za to co mówi. Dlatego dałam link do wykładu. Wg. mnie jest tam wyraźnie powiedziane, że można świadomie uciekać przed odpowiedzialnością /przyjąć postawę oczekiwania, udawania/. Tylko w życiu to się nie sprawdza. Można zgrywać głupa, a ZUS i tak zabierze majątek.
Ja będę starała się przede wszystkim uporządkować własną sytuację - takie traktowanie zagraża bezpośrednio mnie i dziecku, nie mam już dużo czasu na działanie, nie mogę doprowadzić, abym została bez środków do życia. Chciałabym również, aby pan psychiatra poczuł odpowiedzialność zawodową za to, co robi.
Mam prośbę, jeśli ktoś może niech posłucha tych wykładów, przeczyta to, co napisałam o psychice męża i spróbuje obiektywnie ocenić, czy są przesłanki świadczące o tym, że jednak mam rację w ocenie psychiatry.
Pozdrawiam Grażyna